top of page

 Wiersze z duszą

Czas zagłady

 

Na Ziemię spłynie wieść,

która grozę będzie nieść,

człowiek, człowieka znak stopy ucałuje,

zło zagłady się buduje.

Brat zapomniał swego brata,

i to, że dla serca jest to strata,

że oddaliliśmy wszelkie wskazania,

przodków naszych nauczania.

W grzech obracamy nasze powołanie,

w dobroci do innych tu trwanie,

odrzucamy naukę wskazaną,

a przez ludzi dobrą na złą wybraną.

Odwracamy zmysły od wierności Pana,

która winna być oddana,

a stanie się ludzką zagładą,

kiedy wysłannicy śmierci przyjadą.

Przez świat ból się przetoczy,

Ziemia krwią potępionych się zbroczy,

pozostawi tu akceptowanych,

przez Pana z miłości wybranych.

Ci kroczyć będą ścieżkami nowymi,

gdyż będą wybrańcami Bożymi,

tworzyć będą Boskie prawa,

a będzie to człowieka naprawa.

Stwórca powtórnie da nam szansę,

a będą to Pana bilanse,

powrócimy by miłość i dobro szanować,

by Panu i nauce jego hołdować.

Powrócimy z świadomością zła,

by z dobrocią w parze szła,

świadomości była by to rola,

a człowieka wolna wola.

Lecz gdy wzgardzimy łaską tą,

będzie to oznaką złą,

zostaniemy duszy pozbawieni,

i już na wieki unicestwieni.

Kraków ŚDM

 

Z różnych stron świata się zjechali,

bo słów Pana wciąż szukali,

a języki inne mieli,

słowem wiary się porozumieli.

Wędrowali tysiące mil,

by pokazać wiary styl,

by oddać cześć,

by w pokoju wiarę nieść.

Jaką siłą musi być,

i jak długo musi tkwić,

by w miłości z nimi żyć,

i o Panu naszym śnić.

Gdy już miłość się nabłyszcza,

to sen wiary też się ziszcza,

miłosierdzia znak im daje,

ŚDM ich natchnieniem dziś się staje.

Gdy już przejdą bramę wiary,

i dla Pana złożą dary,

namaszczenie wszak dostaną,

rycerzami już się staną.

W zbroi wiary też odjadą,

do swych krajów tak przyjadą,

i w miłości będą żyć,

o ŚDM będą śnić.

I przekażą znak pokoju,

by porzucić drogę boju,

by w dobroci żyć,

i szczęśliwym w wierze być.

Próbna końca oszukania

 

Zadaję sobie pytanie,

czemu przykre jest umieraniem,

czy końca się obawiamy,

czy, że wszystko zostawiamy?.

Śledziłem życia z duszą zjednoczenie,

w chwili śmierci połączenie,

ciało już nie żyło,

w świadomości śmierci było.

Gdy nadchodzi już ta chwila,

prośba trwania się nasila,

bo nie chcemy zmienić bytu,

oraz życia tu zaszczytu.

Ból fizyczny zadawany,

do niechęci powołany,

do niechęci w życiu trwania,

chęci życia oddawania.

Lecz walczymy w świadomości,

tu zostanie nawet w złości,

nieraz życie przeklinamy,

by pozostać wszystko damy.

Co w pokorze siedzi życia,

Raju Ziemi się wyzbycia,

by pozostać choć na chwile,

by nie spocząć już w mogile.

Oczy patrzą - wręcz błaganie,

chociaż chwili proszą danie,

ból przeżywasz z odchodzącym,

w chwil śmierci wciąż proszącym.

Lecz ta chwila już nadchodzi,

i przy łożu śmierci brodzi,

a podaję śmierci dłoń,

to Anioła tarczy skroń.

Poprowadzi w światło bycia,

a tam z Panem ciągłość życia,

więc oddajmy życia łaski,

zapomnijmy jego blaski.

Gdy nadchodzi końca chwila,

gdy się kończy czas motylka,

to pożegnać wszystkich mamy,

bo drzwi życia zamykamy.

Odpowiedz

 

Dziś ją otrzymałem,

choć wiele myślałem,

czy szczęście mamy,

czy przypadki życia tak nazywamy.

Lecz wiem już,

że to szczęście jest dusz,

kiedy osoba ukochana,

jest przez Pana uzdrawiana.

Kiedy siadamy przy stole,

i nie jesteśmy w rozpaczy dole,

kiedy choroba mija,

kiedy perspektywa śmierci się zwija.

Radość życia powraca,

to szczęście nam zwraca,

i szczęściem to nazywamy,

bo właśnie wtedy je mamy.

Szczęściem nazywamy chwile,

nie bogactwa mile,

bo bezwiednie na nas spływają,

radość i miłość nam dają.

Patrzymy w oblicze osoby kochanej,

ze śmierci wyrwanej,

powrót jej do życia,

jest szczęściem w nas bycia.

Nie majątek w złocie opisany,

lecz w miłości nam dany,

to szczęście które mamy,

a w szczęściu tym się nie miotamy.

Przesłanie z innego bytu

 

W tym wierszu poszukamy odpowiedzi,

czy w nas drugie życie siedzi,

czy po przejściu nic po nas nie zostaje,

a opowieści o przyszłym życiu to baje.

Odpowiedź tak się zaczyna,

była późna godzina,

Ona od nas wychodziła,

o drzwi się uderzyła.

Pogotowie przyjechało o świcie,

kiedy już w niej zgasło życie,

Dużo się napracowali,

ale jej nie uratowali.

Odeszła choć była młoda,

do wychowania dzieci gotowa.

Przyszła do nas o świcie,

wtedy się dowiedziałem, że jest tam życie,

światłami lampy „zapukała”,

i tak znać dała.

Nie powiem, że się nie bałem,

gdy o tym żonie opowiedziałem,

że gdy była to nie spałem,

przy tym na honor się powołałem.

Żony siostra to była,

więc żona się zdziwiła,

że przyszła do mnie, a u niej nie była,

że dziwna jest ta energii siła.

Lecz długo żona nie czekała,
jak mi mówiła bardzo się bała,

siostra jej przyszła, w regał pukała,

i także żonie znak dała.

Miesiąc przed śmiercią się umówiły,

że o tym powiedzą jak nie będą żyły,

żartowały, że się nie będą bały,

i o wszystkim będą się informowały.

Że pierwsza przyjdzie i w meble zastuka,

rytmiczną piosenkę wystuka,

i siostra słowa dotrzymała,

przyszła i zastukała,

żona nie wytrzymała,

chowając głowę bardzo się bała.

Czy słyszysz?, mnie zapytała,

robiąc znak krzyża pod kołdrę się schowała,

ja także to słyszałem,

lecz już się nie bałem.

Wiesz duchu, że bardzo się boję,

gdy jeszcze z tej strony stoję,

myśl żony na siostry ducha wpłynęła,

odchodząc światłem błysnęła.

Jeszcze raz do nas przyszła,

i światłem lampy błysła,

informację rodzinną nam zostawiła,

odeszła, ostatni raz jak u nas była.

Ja nie szukam znanej mi odpowiedzi,

która w mej duszy siedzi,

i myślę, że ich za życia uzgodnienia,

to informacja innego bytu, nie ich złudzenia.

Inny taki miałem przypadek,

że mieszkał w sąsiedztwie dziadek,

za kolegę mnie miał,

przychodził i na skrzypcach grał.

Gdy odszedł radio samo się włączało,

dźwięk skrzypiec naśladowało,

wtedy się wystraszyłem,

bo sam w domu byłem.

Przeczytałem klepsydrę na bramie,

i poczułem, że coś trzyma mnie za ramie.

tego już nie wytrzymałem,

stałem bez ruchu, bo zbaraniałem.

Wszedłem do domu, radio jak skrzypce grało,

że nie żyje, powtórnie znak mi dało,

wtyczkę z kontaktu wyrwałem,

uwierzcie, bardzo się bałem.

Czy inne życie istnieje ja mam taką nadzieje,

bo to co było samo się nie dzieje,

skoro energia z innego bytu przywędrowała,

nie po to by zadrwić, lecz znak nam dała.

Nie mieści się to w głowie,

że śmierć nadchodzi i jest już po słowie.

A ty czytelniku nie szukaj odpowiedzi,

ona także w twym umyśle siedzi,

sięgnij do wiedzy Stwórcy naszego,

a na pewno dowiesz się wszystkiego.

Bo On świadomością nas obdarzył,

gdyż na przyszłe życie zważył,

świadectwo życia daje nam,

że po przejściu żyjemy tam.

Istnienie prawdziwej miłości

 

Teraz wiem co miłość znaczy,

kiedy cierpienie kochanej osoby się zobaczy,

kiedy utożsamiasz się w cierpieniu,

kiedy choroby jesteś wcieleniu.

Gdy chcesz wziąć to na siebie,

a ona by była jak w Niebie,

by jej ból twoim był bólem,

ona by domu była Królem.

Jest cierpieniem miłości,

dróg życia zawiłości,

nie okazywanej do tej chwili,

bo o niej nic żeśmy nie mówili.

Miłość prozą życia była okazywana,

nie nam, a rodzinie dana,

problemy życia ją skrywały,

a okazać jej nie dawały.

Lecz wiem, że zawsze we mnie była,

zawszy w sercu tkwiła,

światu jej nie pokazywałem,

odrzucenia jej się bałem.

Teraz wiem, że wszystko zrobię,

ciebie miłością ozdobię,

że wieczorne modlenie,

to zawsze Pana proszenie,

o ciebie tu pozostawienie,

a bólu choroby uleczenie.

Gdy miejsca znaleźć nie potrafię,

gdy widzę życia biografię,

gdy me serce twoim bólem krwawi,

popatrz, bo miłość wyleczy i zbawi.

Już wiem, że miłość to w potrzebie trwanie,

nie teatralne jej pokazywanie,

nie ad hoc chwilą okazane,

lecz w cierpieniem życia dane.

Miłość to nie paradowanie,

i za ręce się trzymanie,

to w potrzebie obok stanie

i czynami jej dawanie.

Zniewolona przyszłość

 

Gdy już mnie zaplanowano,

to miłości upust dano,

a świat przyjął to z radością,

ja z obawom i ze złością.

Mój krzyk nie był z narodzenia,

lecz z przymusu urodzenia,

Pan mi palcem drogę wskazał,

i na Ziemię iść nakazał.

Znałem życie z innej strony,

miałem prawo do obrony,

było to w XX wieku,

bardzo długo po esbeku.

Ledwo oczy otworzyłem,

już zaczipowany byłem,

moja rozpacz w krzyk zmieniona,

wyciągnięto z matki łona.

Miną lata ja raczkuje,

mama w pracy mnie pilnuje,

w monitorze mnie ogląda,

bym był cicho ciągle żąda.

Znów podrosłem,

tą radością wiele wniosłem,

żyję w sposób nakazany,

w karcie życia zapisany.

Już podjąłem pierwszą pracę,

a za czipy nią zapłacę,

i maszyna drzwi otwiera,

robiąc ze mnie bohatera.

Coś mi wszyli,

zmysły sługi mi odkryli,

gdzie bym nie był, w części świata,

klęska życia mnie przygniata.

Brak swobody i wolności,

całą ludzkość bardzo złości,

niby wolna na swobodzie,

ale z czipem jak w zagrodzie.

Dziś to mrzonki wymyślone,

lecz w przyszłości zaślubione,

taka przyszłość ludzkość czeka,

i rządzenie nadczłowieka.

Przepowiednia

 

Dzieci ujrzały cud Matki Pana naszego,

która w darze przekazała im wiele dobrego,

nie mówiąc nic słowami,

przekazała przepowiednię myślami.

Energią świadomości wiedzę im przekazała,

by ludzkość tego co nadchodzi się bała.

Przyjdą żyjący z innego świata,

mówiąc, że przyszli do brata.

Wspólnie będziemy żyli,

bo nas tak stworzyli.

Wiedza ta przez Matkę Boga w Fatimie ogłaszana,

przez dzieci dla dobra ludzkości ukrywana,

nadejdzie czas jawności,

po której miłość w nas zagości.

Czyimi są przedstawicielami,

i dlaczego chcą być z nami,

czemu wiedza ta światła nie ujrzała,

czy ludzkość tak bardzo tej wiedzy się bała?.

Przejście

 

To nic, że odchodzę,

przecież na nowo się urodzę,

gdy odejdę z tego świata

do rodziców i do brata.

 

Już głośno biją mi na drogę dzwony,

biją dla mojej ochrony,

wskazują dźwiękiem kierunek mój,

Ty Panie oczekuj, Ty Panie stój.

 

Czekaj ,przybędę do Ciebie,

bo będę na końcu życia potrzebie,

przejścia na tamtą stronę,

weź mnie Panie w obronę.

 

Będzie to moje nowe odrodzenie,

i w czystości bez końca istnienie,

tego nie wiem dzisiaj sam,

lecz się dowiem u Twych bram.

Sen

 

Czy sen jest odniesieniem życia,

czy problemów się wyzbycia,

czy duszy oczyszczenia,

czy jej zbawienia?.

Nasuwa się pytanie,

co śnisz i co się stanie,

czy rozwiązujemy dzienne problemy?,

tak jak rozwiązać na jawie chcemy.

Czy sen to życia przeniesienie,

czy ukryte człowieka zboczenie?,

gdy sen grzeszy,

to duszę martwi, czy cieszy?.

Nie wiem, czy sen jest myśli przeniesieniem,

kiedy jest miły, a kiedy jest jej odniesieniem,

lecz tak jak nad życiem panujemy,

tak i nad snem górujemy.

To co we śnie widzimy,

to nie zawsze na jawie robimy,

lecz w świadomości mamy to zapisane,

a przez sen spełniane.

Lecz nieświadomie śnimy,

choć z tym snem walczymy,

by sen był pokornym,

i na pokusy odpornym.

Wielokroć nie zrobilibyśmy tego,

co we śnie robimy złego,

czasami sen na jawę przenieść chcemy,

lecz zrobić tego nie możemy,

bo grzech, bo nie wypada,

bo życie z dobrego się składa.

Może jest przekazem z równoległego bytu,

i szuka w nas dobrobytu,

czynów grzechu przeniesienia,

a może szuka odkupienia,

bywa, że w nich przodkowie bywają,

bo w opiece nas mają.

Lecz takie sny bywają,

gdy ostrzeżenie nam dają,

i takie się zdarzają,

co wiedzę nam dostarczają.

Ja taki przypadek śniłem,

lecz dziś już wiem, że tam byłem,

tragedia była,

matka z dziećmi się spaliła,

w bloku to się zdarzyło,

i naprawdę było.

Nie byłem tam naturalnie,

lecz byłem tam astralnie,

przeniosłem się pomimo braku świadomości,

która we śnie nie gości.

Duszę dzieci z ognia wyprowadziłem,

bo we śnie przewodnikiem ich byłem.

Gdy się obudziłem byłem zmęczony,

i nie wiedziałem czemu zasmucony,

lecz wyjaśniło się to gdy szedłem do pracy,

a przed domem rozmawiali rodacy.

O tragedii dowiedziałem się z rana,

a powiedziała mi to osoba zaufana,

nie byłem tym zaskoczony,

bo snem byłem zniewolony.

To sen tylko, czemu go przeżywałem?,

teraz wiem, takie przesłanie miałem,

nie wiem czemu to ja tam byłem,

i dusze dzieci z ognia wyprowadziłem.

Nie znam na to odpowiedzi,

lecz odpowiedz w podświadomości siedzi.

Naukowcy się spierają,

bo argumentów mało mają,

poruszają się w granicach nauki,

jak podczas teatralnej sztuki.

Chcą udowodnić co sen znaczy,

i co każdy z nas w nim zobaczy,

czy przesłanie dla świata,

a może dla ojca i brata.

Naukowe te wywody za nic mają śniący,

sen za odpoczynek biorący.

Gdy wstajemy nic nie było,

nic się nie zdarzyło,

za odpoczynek sen uważamy,

bo w świadomości tak mamy.

Ja mam inne zdanie,

że sen to przesłania odbieranie,

sen mówi co było i będzie,

a zdarzyć może się wszędzie,

co z innego niesiemy bytu,

a co z Ziemskiego naszego tranzytu.

Snu tłumaczyć nie umiemy,

lecz jestem pewien, że dar ten kiedyś

osiągniemy,

i dowiemy się po co sen w nas gości,

czy w celu rozpusty, czy w celu miłości?.

Ból bogactwa

 

Z myślami się biłem,

co ja zobaczyłem,

miesiące i lata które nadchodzą,

moje myśli przyszłego życia dowodzą.

Widzę dobro i zło też widzę,

co będzie dalej przewidzę,

widzę ludzi samotnych, zmęczonych,

skrzywdzonych i z pracy okradzionych.

Stęsknionych też widzę,

lecz nigdy z nich nie szydzę.

wykorzystywanych, gnębionych ludzi,

i tych co to czynią nieludzi.

Człowiek, człowiekowi winien być bratem,

a dobro złu na pewno nie swatem,

widzę jak człowiek w mękach pracuje,

pomimo tego, wszystkiego mu brakuje.

Robi on co mu każą i co tylko może,

a w zamian mieszka na dworze,

w pałacu mieszka ten co go wykorzystuje,

i na cierpieniu bogactwo buduje.

Biedni na Ziemi będą do końca życia,

bez możliwości ran biedy się wyzbycia,

nadejdzie czas na w pałacu mieszkającego,

w bólu bogactwa pozostawionego.

Goniec śmierci

 

Gdy człowiek się rodzi,

ona z nim przychodzi,

nie opuszcza jego,

bo ma go za swojego.

Nie wiemy kiedy poprosi,

kiedy koniec przynosi,

kiedy zadecyduje?,

choć jest i się z nami mutuje.

Jest z nami nierozłączna,

kresu władcą jest wyłączna,

my się jej boimy,

choć jej nie widzimy.

Lecz wiemy, że nastąpi,

kiedy w byt nasz zwątpi,

nie pyta, zadecyduje,

choć czasami koniec ten markuje.

Oczy nam zamyka,

lecz po chwili je odmyka,

nie ma z nią targowania,

gdy uzna nas za Ziemskiego drania.

I nie wiemy jak to się stało,

że życia było tak mało,

że coś zostało niezakończone,

i potomnym pozostawione.

Ktoś za nas decyduje,

i nasz koniec zapisuje,

i nie ma negocjowania,

i życia przedłużania.

Czasami ją wyręczamy,

gdy już dość życia mamy,

robimy to niespodzianie,

wykonujemy śmierci zadanie.

Lecz nie wolno tego robić,

by ją z zadań oswobodzić,

bo to ona jest od tego,

by wyzwolić nas od złego

Gdybyśmy bez niej się rodzili,

to wiecznie byśmy żyli,

widocznie to mamy zapisane,

a przewodnictwo jej nam dane.

Wiele nasuwa się wątpliwości,

czemu ona w nas gości,

czemu długość bytu naszego buduje,

czemu za nas decyduje?.

Bać się jej nie możemy,

a bać się chcemy,

jest ona naszym przeznaczeniem,

bywa i zwątpieniem.

Są tacy co proszą by ich zabrała,

by z bytu Ziemskiego ich wyrwała,

by dała im lepsze życie,

wy nie, bo się boicie.

Bywa, że o dzień prosimy,

choć we wszystko już wątpimy,

by dała nam jeszcze chwile,

choć przygotowane są już żonkile.

Udajemy, że z nami jej nie było,

nam na wieki będzie się żyło,

lecz to złudne jest marzenie,

gdy widzimy już jej cienie.

Nie pamiętamy czy już była,

podróż miecza już odbyła,

czy podała już nam dłoń?,

powiedziała dzwonie, dzwoń.

Ja się jej nie boję,

w jej szeregu stoję,

wiem, że z nią iść muszę,

kiedy oddam jej swą duszę.

Boją się ci co z krzywdy innych żyli,

i tu źle robili.

nie widzą co ich tam czeka,

czy dobro, czy kara za krzywdę człowieka.

Nie można jej się bać,

i zły przykład wątpiącym dać,

ona wie kiedy jest nasz koniec,

gdyż jest to śmierci goniec.

Krzyk biedy

 

Bez grzechu się urodziłem,

będąc nieświadomy, nie zgrzeszyłem,

przyszedłem w duszy czystości,

w miłości nie złości.

Nie decydowałem by biednym być,

by w tej biedzie żyć,

by brakowało mi na ziemniaki,

bym miał wszystkie inne braki,

Kiedy wszyscy wokoło się zbierają,

i zwrotu czegoś, czego nie mam żądają,

a nie mam wszystkiego,

do życia niezbędnego.

Nie mam chleba i nie mam odzieży,

a dziecko chore leży,

nie mam na lekarstwo dla niego,

a jest to coś niezbędnego.

Dziecko chronisz,

do lekarza dzwonisz,

czy jesteś ubezpieczony?

nie-to nie ma dla dziecka ochrony.

Zamów lekarza prywatnego,

bo nam nic do tego.

Dziecko w bólu umiera,

nikt powołany do pomocy się nie zbiera,

jeden dla tego, że jesteś biedny,

a inny, że taki jest niepotrzebny.

Panie !, dlaczego ludzie tak żyć muszą,

chodź klnę się- są z czystą duszą.

Niemowlę, które jeszcze nie zgrzeszyło,

czemu skrzywdzone się urodziło.

Wiem, że nie cierpię za innych,

podobno grzechu winnych.

Przecież będąc na Ziemi chorych uzdrawiałeś,

i o grzeszników dbałeś,

bo grzech był Ciebie na Ziemi stworzeniem,

cierpienie Twoje jego odpuszczeniem.

Wiesz Panie, że nie ma się na nic woli,

kiedy jeść się chce, a serce tak bardzo boli,

kiedy zawsze byłeś uczciwy,

kiedy byłeś wiernie żarliwy.

Idzie dziecko do szkoły głodne,

nie ma ubrania nadchodzą dni chłodne,

kiedy o sytość prosi,

nie wie czemu karę głodu ponosi.

Jak boli kiedy błagalnie patrzy w oczy,

a następny dzień to, dzień pozaroboczy,

i znowu są puste garnki,

a ono z dna zdrapuje skwarki

Panie!, powiedz czemu biedny się urodziłem,

co ja tam takiego złego zrobiłem,

ja dobrze cierpienie to przyjmuję,

lecz ono czemu, ja tego nie akceptuję.

Ja ból ten tłumię,

lecz co z dzieckiem nie rozumiem,

ono nie jest winne niczego,

więc czemu otrzymało tyle złego?.

Patrzy na złych ludzi i ich szczęśliwe dzieci,

i ze łzami do mnie leci,

ojcze czemu tak bardzo jesteśmy skrzywdzeni,

przez wszystkich w biedzie pozostawieni,

przecież nic złego nikomu żeśmy nie zrobili,

a zawsze uczciwi byli.

Moje pytanie jest retoryczne, więc bez odpowiedzi,

bo miliony osób na świecie tak właśnie bredzi,

i nie są one filozoficzne,

lecz do tych co na górze merytoryczne.

Czemu nie pomagają ci co im dałeś bogactwa Panie,

przecież ich chronisz i nic im się nie stanie,

czy jeśli podadzą rękę biednemu,

to nie podają jej bliźniemu?.

Mamy ludzkie wspólnego korzenie,

bardziej powinniśmy mieć baczenie,

i dobrobytem się dzielenie,

a nie w nim serca pozostawienie.

Jeśli zabraknie nas uczciwych ludzi,

nikogo wtedy łaska żadna nie wzbudzi,

zostaną na Ziemi tylko sami syci,

my biedni odejdziemy stąd jak zużyci.

Będą wykorzystywać wyłącznie siebie,

nikt za to ich nie pochwali w Niebie.

Moje ostatnie do czytelników pytanie,

a dalej co chce niech się stanie.

Czy mamy być głodni i chorować,

czy mamy się buntować,

czy mamy z sytymi wojować,

czy mamy żyć i pracować,

czy mamy wychować potomków tej Ziemi?,

niech każdy z was Ziemian to oceni.

I jeszcze jedno prawa pogwałcenie,

sądy na biedę mają uczulenie,

i chętnie wydają orzeczenia,

biednych rodziców dzieci pozbawienia.

Zadając dzieciom cierpienie,

powołując się na ich ocalenie,

odbierają je przemocą,

uzasadniając czyny prawa niemocą.

Pożegnanie

 

Spojrzałaś mi ostatni raz w oczy,

myślałem, że serce mi wyskoczy,

twe pożegnania spojrzenie,

to w obraną drogę zwątpienie

Łzy bezwiednie spływają,

i twoje pragnienie do życia przypominają,

powstrzymać ich się nie daje,

a to pragnienie bólem się staje.

Kolejny raz spać nie mogę,

widzę umierania twoją trwogę,

a w oczach pragnienie pozostania,

i nadziej tej zabrania.

Teraz wiem co ból w miłości daje,

kiedy pragnieniem się staje,

kiedy pragnę ciebie zobaczyć,

to ciebie nie ma, dlaczego nie potrafię wytłumaczyć.

Czy wszystko zrobiłem,

czy opiekunem twoim byłem,

co zaniedbałem,

czego ci nie dałem?.

Jak smutno mi Panie,

na nic moje tęskonoty w miłości wołanie,

odeszło pragnienie moje,

już nie jesteśmy we dwoje.

Ja w bólu miłości pozostałem,

dla twojej pamięci go dostałem,

by do końca dni swoich nosić,

by bez słowa skargi go znosić.

Wspomnienie w miłość się wpatruje,

na jej znak oczekuje,

przytulić już jej nie mogę,

idąc w jej tęsknoty drogę.

Jeśli cię zraniłem,

jeśli zły dla ciebie byłem,

może miłości nie okazałem,

lecz wszystko co mogłem ci dałem.

Me łzy z bólem połączone,

pożegnały ciebie moją żonę,

dziś w tęsknocie oczekuję,

i w bólu pragnienia spotkanie nasze buduję.

Choć wiem, że w bólu pragnienia,

to chęć wizerunku twojego tworzenia,

mój ból to błędów odkupienie,

i życia od śmierci dzielenie.

Filozofia śmierci

 

Zadaję sobie pytanie,

czemu przykre jest umieraniem,

czy końca się obawiamy,

czy dlatego, że wszystko zostawiamy?.

Śledziłem to zdarzenie,życia z duszą zjednoczenie,

w chwili śmierci połączenie,

ciało już nie żyło,

w świadomości śmierci było.

Gdy nadchodzi już ta chwila,

prośba trwania się nasila,

bo nie chcemy zmienić bytu,

oraz życia tu zaszczytu.

Ból fizyczny zadawany,

do niechęci powołany,

do niechęci w życiu trwania,

chęci życia odbierania.

Lecz walczymy w świadomości,

tu zostanie nawet w złości,

nieraz życie przeklinamy,

by pozostać wszystko damy.

Co w pokorze siedzi życia,

Raju Ziemi się wyzbycia,

by pozostać choć na chwile,

by nie spocząć już w mogile.

Oczy wnoszą swe błaganie,

chociaż chwili proszą danie,

ból przeżywasz z odchodzącym,

w chwil śmierci wciąż proszącym.

Lecz ta chwila już nadchodzi,

i przy łożu z śmiercią brodzi,

i podaję śmierci dłoń,

i Anioła tarczy skroń.

Poprowadzi w światło bycia,

a tam z Panem ciągłość życia,

więc oddajmy życia łaski,

zapomnijmy jego blaski.

Już nadeszła końca chwila,

już się kończy czas motyla,

już pożegnać wszystkich mamy,

bo drzwi życia zamykamy,

z wybaczeniem was żegnamy.

Spóźnione wyznanie

 

To dziś się dowiedziałem,

jak bardzo cię kochałem,

nie wiem czy wcześniej to trwało,

czy serce moje Cię kochało?.

Kiedy to powiedziałaś,

nadzieję mi zabrałaś,

że będziemy jeszcze razem trwali,

i naprawdę się kochali.

Dziś twoje cielesne rany,

to los nasz cierpieniem związany,

on wie jak serce boli,

kiedy bolesna informacja go zniewoli.

Kiedy wszystko rujnuje,

kiedy grozę buduje,

kiedy pozostawia nas bezpowrotnie,

pomimo próśb Pana wielokrotnie.

Gdy w oczy mi patrzyłaś,

widziałem, że o pomoc prosiłaś,

a twoje w boleści spojrzenie,

to jak dobroci Anioła wcielenie.

Stałem i byłem bezwładny,

udzielenia pomocy bezradny,

twoje słowa do mnie docierały,

i bolesne serca rany otwierały.

Taka chwila pokazuje,

przyjaźni i miłość buduje,

że wspólnotą jesteśmy miłości,

już wiem, od początku w nas Ona gości.

Ad hoc ta miłość nie zaistniała,

jednak ona we mnie trwała,

nie widziałem jak ją okazywać,

jak światu pokazywać.

Kiedyś Ci ją okazałem,

wyśmiany zostałem,

kwiat Ci podarowany,

został przez Ciebie połamany,

ten czyn mnie zablokował,

a miłość moją w cień trwania z dyslokował.

Jednak wiedz, że zawsze Ciebie kochałem,

choć miłości tej nie okazywałem,

miłości pokaz to moje działanie,

o Ciebie i naszą rodzinę dbanie.

Pozostawić nas nie masz prawa,

gdyż jesteś rodziny buława,

i twe nas pozostawienie,

będzie serc naszych krwawienie.

Nie dopuszczamy takiej woli,

która nas bardzo boli,

że odejdziesz już,

i pozostawisz w sercu wbity miłości nóż.

Jedyny dar

 

Wiem, że dar życia nic nie znaczy,

póki się go nie zobaczy,

kiedy prosi się o jeden dzień,

a nadchodzi końca cień

 

Darem życie nazywam,

bo dla Ciebie Panie się go wyzbywam,

chodź z krzyżem go dźwigałem,

to dla Ciebie go miałem.

 

Oddaję moje życie w Twoje władanie,

co Chcesz Panie niech się z nim stanie,

oddaję je jak klejnot porzucony,

na końcu drogi przez życie zagubiony.

 

Czy czyny moje godne potępienia,

były podobne do złudzenia,

czy byłem tu dla nauki życia,

i zła z świadomości wyzbycia,

czy wykonałem to swoje zadanie?,

jeśli tak niech życie moje darem

dla Ciebie się stanie.

Pamięć

 

Odeszli na zawsze już,

jak uschnięty bukiet róż,

kiedy one uschną już,

w świadomości kartek złóż.

Wspomnienie to okres pamięci,

przez mgłę pamięci zasłonięci,

o tych co od nas odeszli,

a do pamięci historii weszli.

By pamięć o nich nie zginęła,

by trwała i nie minęła,

bo dla nas to zrobili,

byśmy tu po nich byli.

Gdyby nie oni, nas by nie było,

życie by się skończyło,

odeszli z kart naszego życia,

i z pamięci łez pozbycia.

My dbać musimy o to,

by pamięć ta była jak złoto,

by ciągle przy nas błyszczała,

i ich w miłości miała.

Nauczmy następne pokolenia,

pamięcią z nimi się dzielenia,

pamięcią która po nich i nas zostanie,

by było to czci oddawanie.

Bo jeśli pamięć nie pozostanie,

będzie to najgorsze co się stanie,

gdy pamięć o przodkach zaginie,

to wszystko co dobre minie.

Oddajmy im cześć należną,

pozostawmy jak nabrzeżną,

którą wyrzuca morze na fali,

by na nas tam oczekiwali.

By pamięć o nas tu pozostała,

a potomnym by dar dała,

dar pamięci by w nich tkwił,

by mądrością przy nich był.

Pragnienie nauki dobra

 

Nie wiem po co tu przybyłem,

czy złym po tamtej stronie byłem,

czy siebie tu naprawić?,

byś Panie mógł mnie zbawić.

Wiele tu przeżyłem,

a ile zobaczyłem,

w ludziach dużo złego,

o wiele więcej niż dobrego.

Chciałbym jeszcze wiele zrobić,

a nadchodzi czas i muszę odchodzić,

za to, że tu żyłem,

to zło winnym wybaczyłem.

Pozwól Panie naukę przekazać,

innym drogę dobra wskazać,

jak pragnę jeszcze tu trwać,

i o innych dbać.

Chciałbym naprawić siebie,

nie wtedy kiedy będę w potrzebie,

lecz gdy mam możliwości,

wskazać grzech i  ludzkie ułomności.

By i inni się nauczyli,

by dobrzy byli,

by potrzebującym pomagali,

i o nich  wytrwale dbali.

By porzucili drogę chciwości,

i nie żyli ze zła świadomości,

bo tu nie jesteśmy po naukę,

lecz wykazania dobroci sztukę.

Ludzkości Świata,

nie patrz z goryczą z zaświata,

porzuć zło już posiadane,

niech będzie ono na dobro zamieniane.

Także niech w was będzie oczyszczenie,

i zła niech będzie wyrzucenie,

wasze upojenia do innych w dobroci,

za co pamięć was ozłoci.

Już wiem kiedy jest wieczne trwanie,

kiedy jest zapamiętanie,

gdy z serca jesteś wspominany i kochany,

wtedy wieczny żywot będzie Ci dany.

Gdy wspomnienia o tobie,

nie są w boleści żałobie,

kiedy z miłością cię wspominają,

wtedy rękojmię wiecznego życia Ci dają,

która otwiera w Niebiosach bramy,

przez które będziesz zapamiętany.

Lecz by wiecznie w pamięci żyć,

trzeba kochanym i dobrym być,

trzeba dbać o innego,

człowieka grzechu ułomnego.

Wskazać mu drogę naprawy,

a nauki dobroci jak strawy,

by mógł w miłości być syty,

a z grzechu zostać wyzbyty.

Zamieniając życie w złości,

na wspomnienie pamięci w miłości,

ostatniej drogi nie będziesz się bał,

i iść z miłością będziesz tam chciał.

ŻYCZENIA DLA OJCZYZNY

 

Nasza Ojczyzno kochana,

przez dar życia nam ofiarowana,

żyjemy tu wyłącznie dla Ciebie,

wracamy do Ciebie gdy jesteśmy w potrzebie.

Życzymy Ci by Cię nie napadali,

by pokój twym mieszkańcom dali,

Byś mądrze była zarządzana,

a swym mieszkańcom byś bogactwo dała.

By zawsze słońce tutaj świeciło,

by miłości dużo było,

by Twoi mieszkańcy uśmiechnięci byli,

w przepychu by żyli.

By w świecie Cię szanowano,

by o twój honor dbano,

twe barwy w poszanowaniu by były,

a wszystkie narody w pokoju z tobą by żyły

Boski dar

 

Panie jak mocno mnie pokochałeś,

skoro darem życia mnie obdarowałeś.

Niosę dar ten przez całe życie,

niosę nocą i niosę o świcie.

Pomimo wielkiego cierpienia,

przyjąłem dar ten jak łaskę błogosławienia.

W darze dostałem te męki,

nie wnosząc próśb i nie wyciągając ręki.

Daru łaski w szczęśliwości życia zaznałem,

nie zważając na innych garściami je brałem.

Lecz nadszedł kres swawoli życia,

przyszły lata pokuty i z krzyżem obycia.

Czekając w cierpieniach na krzyża zdjęcie,

liczę dni i minuty na kres i zaśnięcie.

Liczę na łaskę Twojej oceny,

postępowań życia i daru wyceny.

Jeśli krzyżem na Ziemi Panie mnie obdarowałeś,

jestem pełen nadziei, że tę łaskę na stałe mi dałeś.

Mój ból z Twoim na krzyżu cierpieniem,

jest tylko chwilowym ludzkim omdleniem.

Jeśli kochasz, męki dajesz czy radość bycia?,

nie mam prawa pytać,

lecz czekać końca swojego życia.

Przepowiednia

 

Dzieci ujrzały cud Matki Pana naszego,

która w darze przekazała im wiele dobrego,

nie mówiąc nic słowami,

przekazała przepowiednię myślami.

Energią świadomości wiedzę im przekazała,

by ludzkość tego co nadchodzi się bała.

Przyjdą żyjący z innego świata,

mówiąc, że przyszli do brata.

Wspólnie będziemy żyli,

bo nas tak stworzyli.

Wiedza ta przez Matkę Boga w Fatimie ogłaszana,

przez dzieci dla dobra ludzkości ukrywana,

nadejdzie czas jawności,

po której miłość w nas zagości.

Czyimi są przedstawicielami,

i dlaczego chcą być z nami,

czemu wiedza ta światła nie ujrzała,

czy ludzkość tak bardzo jej się bała?.

Krzywda

 

Jak łatwo jest skrzywdzić człowieka,

a krzywda jest wielka jak rzeka,

człowiek raz skrzywdzony,

z tą krzywdą jest pozostawiony.

Pozostawiony jest wśród ludzi,

w których kłamstwo się budzi,

by skrzywdzić każdego,

uważanego za złego człowieka innego.

Krzywdę można zrobić w złości,

skrzywdzonego zostawić w samotności,

w samotności bytu ludzkiego,

przez innych odrzuconego,

Krzywda przy nim pozostanie,

a on wyrzutkiem się stanie,

krzywda już raz zrobiona,

nigdy nie będzie naprawiona.

Nieprawda ta będzie powielana,

a w konsekwencji za prawdę brana,

skrzywdzonego wytykają palcami,

i obrzucają go nieprawdy obelgami.

Jak boli krzywda ten co krzywdzi nie wie,

kiedy sam nie znajdzie się w potrzebie,

kiedy będzie w tym piekle,

i przez innych atakowany wściekle.

Gdy odczuje jak bezmyślna krzywda boli,

gdy staje się aktorem w tej roli,

gdy jest pozbawiony dobrego imienia aureoli,

do końca życia ta krzywda okropnie boli.

Słońce nad skrzywdzonym nie wschodzi,

on w ciemnościach krzywdy brodzi,

szuka prawdy u Pana,

i ma nadzieję, że będzie mu dana.

Słońce już nad nim nie zaświeci,

a krzywda i ból przenosi się na dzieci,

na dzieci i rodzinę całą,

która do dnia krzywdy okryta była chwałą.

Koniec drogi

 

Dziękuje Ci Panie za łaski dawanie,

a mnie przez Ciebie wybranie,

dziękuję za szansę życia,

za tę krótką chwilę tu bycia.

Za szansę życia na Ziemi,

i niech każdy ją doceni,

bo dostał szansę naprawy siebie,

z miłością Panie do Ciebie.

Wiem, że nie wszyscy dar ten dostali,

bo źli, albo się bali.

Żyłem w miłości i wielkiej pokorze,

jak mi nakazałeś Boże,

szedłem za Tobą w ciemności Panie,

wiem, że pamięć o mnie tu zostanie.

Szedłem drogą wskazaną przez Ciebie,

bym w czystości stanął w potrzebie,

bym stanął przed Tobą na końcu drogi,

pokłonił się nisko jak żebrak ubogi.

Żebrak wiedzy nauki Pana naszego,

do zbawienia duszy potrzebnego,

przedkładam osądowi Twojemu czyny moje,

stoję z godnością sługi oceny się nie boję.

Czy idąc przez życie godnie żyłem,

czy jak wskazałeś tą drogą kroczyłem,

czy z nakazami żyłem,

czy człowiekiem dobrym byłem?.

Na szali oceny życia mojego,

przeważy zło czy więcej dobrego.

Wiem, że ocena Twoja będzie sprawiedliwa,

bo wiara moja była żarliwa,

Doszedłem Panie na koniec ludzkiej drogi,

oddaję Ci swą duszę bez trwogi.

Marzenie

 

Ludzkie marzenie,

to mieć złudzenie,

być piękny i bogaty,

i z tym iść w zaświaty.

Tam w zdrowiu żyć,

i bez końca tak być,

po wieczny czas tak żyć,

i szczęśliwym jeszcze być.

Lecz zawodne to marzenie,

bo to tylko jest złudzenie,

gdy już tam przejdziemy,

tak jak wszyscy żyć będziemy.

Gdy już to osiągniemy,

to na pewno się dowiemy,

czy będziemy dalej śnić,

czy jak tu będziemy żyć.

Samotność

 

Jak trudno samotnym być,

jak trudno w samotni żyć,

samotność to życia kara,

samotność wytrwałości miara.

Czy życie z niego zadrwiło,

że samotnego go zostawiło,

czy los ma tak zapisany,

czy przez niego jest wybrany.

Człowiek szuka człowieka drugiego,

jak on do życia stworzonego,

chciałby z nim trwać,

i życia owoce brać.

Lecz nie wie co się dzieje,

gdy jego bytu złodzieje,

pozbawili go tego,

i zostawili samotnego.

Czy uczynił coś złego,

dla bytu niedobrego,

czy tak ma zapisane,

czy życie za życia odebrane.

Gdy nadchodzi już ta chwila,

ta ostatnia ludzka mila,

człowiek zadaje pytanie sobie,

czemu żyłem w żałobie?.

Drugiego serca nie miałem,

innych mi oddanych odrzucałem,

w chwilach nastania trwogi,

byłem sam jak człowiek ubogi.

Jak ciężko jest tak trwać,

a tak życie oddawać,

kiedy czekam na tę chwilę,

gdy u Pana się posilę.

W samotności końca czekasz,

choć od niej wciąż uciekasz,

może koniec jest zbawieniem,

samotności odpuszczeniem.

Karą życia, brak człowieka,

który na ciebie czeka,

czeka na widok twój,

jest wpatrzony jak w swój.

Tak jak żyłem sam,

tak staję u Twych bram,

w sercu z miłością,

z duszą i samotnością.

Ostania Wigilia

 

Ostatni raz się spotykamy,

cześć dziś jej oddamy,

Ta Wigilia Święta,

myślami miłości owinięta.

Wszyscy jesteśmy zamyśleni,

w swoich myślach tak skupieni,

nikt tego nie porusza,

że jest, do zadumy nas zmusza.

Nikogo nie zapytała,

nie powiedziała czemu tak cierpiała,

choć się wzbraniała,

i pozostać jeszcze chciała.

Patrzy błagalnie nam w oczy,

i kroplami łez je moczy,

nie znamy odpowiedzi,

a ból wielki wśród nas siedzi.

Czy opłatek ból ten zmieni,

czy w myślach tak zostaniemy

zagubieni?,

bo dzień co miłość wszędy przynosi,

przyszedł i jej śmierć nam ogłosi?

Dzień co radością powinien być,

nakazał jej ciało myć,

pożegnalnie ją całować,

i słowa miłości jej formułować.

Wigilia ta jest pożegnaniem,

na czas jakiś jest rozstaniem,

Teraz Ty, później my Radwanem

śmierci odjedziemy,

i Tam bez końca żyć będziemy.

bottom of page